Dodatkowo za konsolą stał mój stary znajomy jeszcze z czasów Modern Sound Studio – Marcin Iszora. Dość szybko zorientował się co mi trzeba i zdefiniował wszystko tak, że mogłem sam włączać każdy z czterech efektów na dowolny ślad, mając dodatkowo kontrolę nad heblami głośności. I powiem, z dużą satysfakcją, bo lubię gdy świat idzie do przodu, że się przekonałem do konsoli cyfrowych. Ale tylko dużych i ze sprytnym kolegą w obsłudze. Zwłaszcza, że miałem też tap delay’a cały czas pod paluszkiem. Przydałby się jeszcze feedback efektu, ale o to z wrażenia zapomniałem poprosić.;)
Jest jedna spora przewaga dużych konsoli cyfrowych nad analogowymi – rozmiar. Przy dużym koncercie konsola analogowa ma kilka metrów długości. Bębny są zwykle zdefiniowane na pierwszych kanałach, a wokal na ostatnich. Nie ma praktycznie możliwości, aby jednocześnie kontrolować „strzały” na werblu i delay na wokalu w czasie dubu. Chyba że ktoś ma nadnormatywną rozpiętość rąk. Na cyfrówce M7CL wszystko miałem pod ręką, bo panele ustawione są jedne nad drugimi. To duża przewaga cyfrówek.
Koncert się udał. Wiele osób nam gratulowało. Myślę, że młody na klawiszach zagrał (swój drugi koncert z nami) bardzo dobrze, a przed samym koncertem dołączył trębacz, który grał kiedyś w sekcji dętej Galago. Zagrał z czujem i ładnie frazowo. Wiem, że kręcili dobrą kamerą film z imprezy, więc może niedługo będzie gdzieś wisiał. To co powiesiłem wyżej mamy dzięki Matiemu Erszkowskiemu, któremu dziękujemy.